wrz 27 2004

psychodela


Komentarze: 1

Znowu dopada mnie ta paranoja. Jestem bezbronna wobec niej. Nie potrafię w rzeczywisty sposób znaleźć się znów. Nie wiem czy jestem, brakuje mi sił. Czas nieubłaganie plącze kroki i nie słyszę już niczyjego głosu. Tylko przerażającą, wszechogarniającą ciszę. Chłód mrocznego poranka, gdzieś na Syberii. Kiedy wszyscy śpią, modlę się, żeby ktoś mnie ochronił. Żeby wyciągnął z tego chorego stanu. Coraz bardziej odległe jest wszystko, uczę się ukrywać własny strach. Strach przed rzeczywistością. To wszechogarniające uczucie, które każe mi ćpać. Bo to jedyny znany sposób na uniknięcie kontaktu z otoczeniem. Ja chyba umiem umierać sama w sobie...

n@ncy : :
27 września 2004, 20:08
To chyba strach przed własnymi słabościami niż przed światem... Uwierz, że jak chcesz do dasz rade...

Dodaj komentarz