CEL doskonały
Komentarze: 3
Dzisiaj już było inaczej. Już nie potrafiłam się tak całkiem wyłączyć. Znowu czyjeś słowa wyprowadziły mnie z równowagi. Idę Piotruś, znowu do Ciebie. Ale spotykam ich. Para, w tym roku Carla z jakimś beznadziejnym facetem ubranym na jasno. Odwieczny lans, nawet tu i teraz. Od razu wielki sztuczny uśmiech przykleja się do mojej twarzy. Bo tak wypada. Krótka wymiana zdań ale nie potrafię opanować drżenia głosu. Oni to widzą, żegnamy się, pewnie boją się że zaraz wybuchnę. Znają mnie z temperamentu. Odwracam się i staram się iść w swoją stronę, ale mimowolnie słyszę:
- Widziałeś co ona miała w uszach ?!
- Jakieś błyskotki.
- Diamenty!
- No co ty kochanie, cyrkonie. No chyba nie diamenty, takie wielkie?
- Może masz rację, ale znając ją... to nie mogły być cyrkonie.
Już więcej nie słyszę, robi mi się słabo. Pocałujcie mnie w dupę za przeproszeniem. Diamenty. Łyso? Łzy same napływają mi do oczu. Tak proszę. Oceńcie mnie, no dawajcie. Zakłady, ile karatów. Może za rok na cmentarzu wam powiem. Nienawidzę ludzi. To oni zmuszają mnie do buntu. Jestem dla nich celem doskonałym.
‘Można mieć WSZYSTKO, a jednocześnie NIC. W tym żyć, to syf...”
Piotrek, ja już nie wiem. Nie chcę. Chcę tylko do Ciebie. Ból życia uśmierzam tabletką. Działa szybko. Uspokaja, wycisza. Powoli wszystko staje mi się obojętne. Złe obrazy znikają. Czuję, że zaraz zasnę... tylko jak się obudzę będzie gorzej. Wiem to. Dlatego, kolejna tabletka. Kolejna, kolejna, kolejna... tak nie można żyć. Muszę coś z tym zrobić, ale jeszcze nie dzisiaj...
‘A teraz śpij i zapomnij o tym co widziałeś, co słyszałeś, co przeżyłeś...’
Dodaj komentarz