sie 06 2002

co się dzieje...


Komentarze: 1

Czuję się źle. Sama, dobrowolnie zamykam się w klatce, której kratami są slowa - nigdy nie wypowiedziane, gesty - nigdy nie uczynione, zdażenia - które nigdy nie mialy miejsca... Kraty są już tak grube, że nie widzę slońca, jest mi zimno... Ale mam na to lekarstwo, książka o cynicznym tytule "Być szczęśliwym". Rozkoszuje się każdym zdaniem, każdą myślą autora, niedoścignionym idealem osobowości. Niestety, po to lekarstwo sięgam za często, chyba powoli się na nie uodpornilam.... Kiedy ja wreszcie uwolnię się z mojej klatki? Po ostatnich przeżyciach z ojcem zaczyna mi się robić w niej ciasno. Kraty uwierają... najbardziej w serce... boli...

n@ncy : :
eNeN
06 sierpnia 2002, 10:28
A ja lubię zamykać się w klatce. Nikt mnie wtedy nie dosięgnie. Wychodzę, kiedy chcę. Czasem chcę. I najbardziej mnie cieszy, że mam swój świat. I nikt go nie rozumie. Cieszę się z tego, że jest im obcy. Jak i oni są obcy mnie. Brnąc w życie widzę, że i tak nikt mnie nie chce rozumieć. Więc mam przynajmniej MÓJ świat. A w nim tacy obcy jak Ty...

Dodaj komentarz