tonę w oceanie złych zmysłów.
Komentarze: 6
Nie wiem od jak dawna to już się dzieje. Nieokreślone fakty z dni codziennych mocno wbijają się w podświadomość. Nie mogę brać leków i nie mam żadnej innej możliwości uspokojenia swoich zmysłów. Przecież „rzuciłam”. Przecież jestem „czysta”. Tylko, że ja... Ja czasami po prostu nie wyrabiam. To co przez lata zbierało się, tam gdzieś daleko w celowo nieuczęszczanej przestrzeni coraz mocniej daje o sobie znać. Nie chce odejść w niepamięć. Odzywa się zawsze wtedy kiedy tego nie chcę. Jest częścią mnie, nawet jeśli świadomie się tego wyrzekam. Wspomnienia ze złych dni... starannie utopione w ocenianie alkoholu, tabletek, narkotyków miękkich i twardszych - TO była zawsze alternatywa na męczącą codzienność i nie dającą spokoju przeszłość. A teraz? Nie ma już nic. Jestem sama. To znaczy z nim. Ale to tak samo. Już nie odnajduję szczęścia w tych krótkich momentach. Uzależniłam się tylko od tej przejmującej troski z jego strony. Przecież dzisiaj w nocy spał koło mnie, słyszał co krzyczałam. Widział co się ze mną działo. I rozumiał, że znowu obudziła się we mnie przeszłość. Jak nikt. Wiedział jak się zachować. Najważniejsze. Nie pytał. Taki dobry. A ja nic mu nie mogę ofiarować. Patrz, dotykaj, ale nie pytaj. Jestem dla siebie. Przecież rozumiesz. No to na co jeszcze czekasz? Wiesz. Ludzie są jak kwiaty. 4 miliardy narcyzów.
Coraz bardziej zamykam się przed nim w klatce. Słów. Niewypowiedzianych. Ta cisza jest moją własnością. Każdego dnia. Trwam. Nie opierając się już sobie.
Tylko on... czasami opowiada mi rzeczy o których nie mogę zapomnieć.
I dalej.
siedzę sama w tej wieży bez dna
Dodaj komentarz