Archiwum 17 listopada 2004


lis 17 2004 toksycznie.
Komentarze: 3

Jest ciągle ten sam niekończący się dzień. Dzieci oślepione słońcem biegają po czarnym podwórku i rzucają w siebie stalowymi kamieniami. Wszystko dookoła jest piękne, czyste, idealne aż do bólu. Bólu, który z każdym dniem przybiera na sile, rozwala papierową czaszkę. Ludzie stoją w szarym szeregu, w kolejce po wieczne życie. Nikt na nikogo nie patrzy, każdy widzi tylko siebie, swoje ubłocone buty, które gubią się na idealnym chodniku. Ciszę rozrywa dziki jęk psa, który dostał od jakiegoś dzieciaka kamieniem. Słychać śmiech i wycie wiatru. Tryumf nad słabszym, głupszym, biedniejszym. Chora radość, która sypie się z ust jak kolce. Jak strzały, które wbijają się w świadomość. Mosty łamią się pod naporem idealnych fal ludzkiej nienawiści. I tylko jeden oszołomiony pies, tak mały, że porywa go bezbarwna woda, ścieki z fabryki ideałów. A małe zło ucieka przed nami pokazując drogę do domu. Do domu, w którym mieszka nienawiść a  stamtąd nie ma już odwrotu, tylko można dalej trwać, bez gruntu pod stopami, bez zmysłów, bez myśli... Oddać swoje życie nicości. Od tak, po prostu. Bo nie trzeba się nikogo prosić o pomoc. Bo można założyć maskę i tak żyć... na pustyni....w morzu przemocy... samemu...bez tożsamości...nie klękając przed nikim, tylko przed sobą.

n@ncy : :