Archiwum 05 listopada 2004


lis 05 2004 bądź a klęknę.
Komentarze: 3

idę prosto przed siebie długim korytarzem w stronę wyjścia, coraz szybciej i szybciej...biegnę. Nagle czuję jak na moim ramieniu zaciska się zimna, koścista dłoń. Nie mam odwagi się odwrócić, ale silny ból mnie mobilizuje. Widzę przed sobą plastikową twarz wykrzywioną w histerycznym grymasie, w oczach ma obłęd, cierpienie, które zdaje się krzyczeć w moją stronę. Z ust wydobywają się ciche słowa..."proszę pomóż" - szepcze. "pomóż" - coraz głośniej. "POMÓŻ MI!!!" - krzyczy rozrywając ciszę, która od lat zalega wokół mnie. Bezmyślna istota. Wyrywam się z jego uścisku i biegnę przed siebie. Szybko, bardzo szybko. Słyszę za plecami jego słowa "pomóż", coraz ciszej i  ciszej. I nagle nie wiedząc dlaczego odwracam się i patrze na niego, długo. Czekam aż przerwie, aż powie "dosyć". Aż zwicięży. Patrzę jak jego łza toczy się po policzku. Wracam, najpierw powoli, potem coraz szybciej, biegnę. Jego sylwetka staje się coraz wyraźniejsza, jestem już blisko. Ale w tym momencie on upada. Dobiegam do niego, ale jest już za późno

...nie ma wyjścia...

n@ncy : :