Komentarze: 4
aliencja – to słowo, klucz do znalezienia się w postmodernistycznej rzeczywistości. Dotyka każdego z osobna i wszystkich nawzajem. Zamyka nas w pułapce absurdu. Ciągłych niedomówień podsycanych wydumanymi spostrzeżeniami silącymi się na oryginalność. Z każdej strony wypełzająca kwintesencja egzystencjonalnej nędzy. Słowotwórstwo. Zabawa wyrazami, może nawet całymi zdaniami. Nieudana próba przekazania własnej myśli. Widmo mety na starcie nie daje nadziei na powodzenie. Im doskonalsza jest refleksja tym bardziej niemożliwa okazuje się zemsta otoczenia.
Usilnie dążę do perfekcji, pokonania siebie, pokonania absurdu. Pokonania idei formującej się masy, konsumpcjonizmu. Otaczający mnie hermetycznie szczelny światopogląd, który coraz szybciej awansuje do rangi uniwersalnej moralności zamyka mi okno na wszelką alternatywność.
Indywiduum. To cel. Unikam umrzeć płytko. Chcę siebie.
Rezygnacja, obojętność, zagubienie na twarzy, grymas porażki, ciągłego zniechęcenia. Tolerujemy siebie przez grzeczność. Wielki sztuczny uśmiech wklejony w nasze CV.
To jest właśnie nasza choroba.
Nasze piekło.
Tworzymy je sami.
Świadomie.