Komentarze: 11
Nie wiem jak długo to się już dzieje. Nieopisane fakty. Zmyślone opowieści. Deszczowe ploty spływające po twarzy. Po całym ciele. Ulotne pocałunki niechęci do samej siebie. Piękne odbicie z lustra i cholerna świadomość, że nic i nikogo nie ma po tej drugiej stronie. Wciąż. Te same sny. Te same dni. Jedno odwieczne marzenie. I nieopisana tęsknota do letniej nadmorskiej obecności. Do tych kilku chwil spędzonych w błogiej (?) osobistej samotności. A teraz ona złośliwie przychodzi zimnymi wieczorami. Zamykam się w swoim śnie. Nie ma Nic. Nie ma Mnie. Strach? Może, a może nie. Coś innego. Krzyk niespełnionej chwili. Niewypowiedzianego słowa. Na horyzoncie majaczące nieprzebyte chwile. Nawet czasami prawdziwe ale niedocenione. Ta świadomość przeraża mnie. A może właśnie jej brak. Brak pomysłu na siebie. Na całe życie brak pomysłu. Wciąż tylko dręczące przesycenie autokrytyką i widmem własnych porażek budujących silne oblicza wraz z gigantycznymi ambicjami. Życie błogo usypia mnie. Koszmar. Budzi mnie krzyk. Chyba nie warto w ogóle zasypiać.