Komentarze: 1
zjesz - będziesz spokojna
doświadczysz swego zawinionego
błogostanu
otumanisz się nadzieją
o lepszej przyszłości
która nadspodziewanie szybko
umyka
z ironicznym obliczem
już ponoć śmieje się z ciebie
że jeszcze jej ufasz
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 |
06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
zjesz - będziesz spokojna
doświadczysz swego zawinionego
błogostanu
otumanisz się nadzieją
o lepszej przyszłości
która nadspodziewanie szybko
umyka
z ironicznym obliczem
już ponoć śmieje się z ciebie
że jeszcze jej ufasz
Nie wiem od jak dawna to już się dzieje. Nieokreślone fakty z dni codziennych mocno wbijają się w podświadomość. Nie mogę brać leków i nie mam żadnej innej możliwości uspokojenia swoich zmysłów. Przecież „rzuciłam”. Przecież jestem „czysta”. Tylko, że ja... Ja czasami po prostu nie wyrabiam. To co przez lata zbierało się, tam gdzieś daleko w celowo nieuczęszczanej przestrzeni coraz mocniej daje o sobie znać. Nie chce odejść w niepamięć. Odzywa się zawsze wtedy kiedy tego nie chcę. Jest częścią mnie, nawet jeśli świadomie się tego wyrzekam. Wspomnienia ze złych dni... starannie utopione w ocenianie alkoholu, tabletek, narkotyków miękkich i twardszych - TO była zawsze alternatywa na męczącą codzienność i nie dającą spokoju przeszłość. A teraz? Nie ma już nic. Jestem sama. To znaczy z nim. Ale to tak samo. Już nie odnajduję szczęścia w tych krótkich momentach. Uzależniłam się tylko od tej przejmującej troski z jego strony. Przecież dzisiaj w nocy spał koło mnie, słyszał co krzyczałam. Widział co się ze mną działo. I rozumiał, że znowu obudziła się we mnie przeszłość. Jak nikt. Wiedział jak się zachować. Najważniejsze. Nie pytał. Taki dobry. A ja nic mu nie mogę ofiarować. Patrz, dotykaj, ale nie pytaj. Jestem dla siebie. Przecież rozumiesz. No to na co jeszcze czekasz? Wiesz. Ludzie są jak kwiaty. 4 miliardy narcyzów.
Coraz bardziej zamykam się przed nim w klatce. Słów. Niewypowiedzianych. Ta cisza jest moją własnością. Każdego dnia. Trwam. Nie opierając się już sobie.
Tylko on... czasami opowiada mi rzeczy o których nie mogę zapomnieć.
I dalej.
siedzę sama w tej wieży bez dna
No i tak. Właśnie rozgniotłam ich. Totalnie, na miazgę można by rzec. Obcasem, nie obcasem. Wszystko co pomiędzy nieważne. W sumie to śmiesznie było. Nie poznali mnie w ciemnych włosach a jak już poznali to wiedziałam, że to koniec. Koniec końców. Złamany kontrakt, który miał być szansą. Na sukces (?). Tego się już nie dowiem. W każdym razie był 14 godzinną harówką w zatrutej atmosferze. Co dnia. „Ja nie będę stała koło jej grubego tyłka” – takie tam, niby zwykłe, codzienne słowa. Wzbudzili we mnie litość, prawdziwą, szczerą. Aż przez chwilę mi się przykro zrobiło mojego Zacnego Managera taką miał minę niecodzienną. Przecież to on! On mnie wypromował. Byłam stworzonym przez niego produktem. A produkty nie myślą. Nie mają własnej woli. Fałsz goni za fałszem. To oczywiste, od początku. Nie dotarło. Bezsilne chcę. Było od pierwszego momentu skazane na porażkę. Gdzieś między bankietami, utopione w nieświadomych myślach o (cynicznej) karierze.
Z dnia na dzień. Stało się.Nie mogę się już bawić lalkami. I......
Bardzo dobrze mi z tym.
Pytasz wciąż co tam u mnie czy coś
Czy zmieniło się tu, chyba nie
Znowu dziś chciałam odmienić świat
Ale z tego i tak nie wyszło nic
Smutna twarz, czy to już jestem ja
Czy to ten kogo ty tylko znasz
Ja i tak przecież nie zmienię się
Choćbym nie wiem naprawdę jak chciała
Tylko pstryk i już nie ma mnie
Czasem bardzo tego chcę
Zostawić wszystkich was
Szukam czegoś przez cały czas
Co zatrzyma mnie
Wszystko drży i przeszkadza mi śmiech
Lepiej odejdź już stąd, zostaw mnie
Nic to nic, przecież wiesz, przejdzie mi
Tylko deszcz zmyje z szyb brudny śnieg
Tylko pstryk i już nie ma mnie
Czasem tylko tego chcę
I już nie starać się
Siedzę sama w tej wieży bez dna / myslovitz
znudzeni...
oglądamy świat zza przyciemnionych szyb luksusowych samochodów,
unikając niepotrzebnego kontaktu z otoczeniem
komentujemy, rozmawiamy, obgadujemy, plujemy na innych
przy każdym podknięciu robiąc skurwysynów z niewinnych
żyjemy dla siebie, dla trandów, nosimy się luźno do tego stopnia, że nagle inni przestają się liczyć.
z dnia na dzień stałam się nikim w Ich oczach
bo przestałam się pokazywać w syntetycznych miejscach
śmieszne? nie... prawdziwe.
***
tylko bogaci mogą mówić, że są tylko bogaci