Najnowsze wpisy, strona 8


lis 01 2004 LOS sam wybiera, bezkompromisowo jak HERA....
Komentarze: 3

Powstałam
Żyłam już od dawna, jednak dziś poczułam swe powołanie. Patrząc
w lustro ujrzałam cel. Nie wiem jeszcze, czym ON jest i gdzie
się znajduje, ale poczułam GO.
Wyszłam do świata. Tak. Do tego samego świata, którego
unikałam przez tyle lat. Poczułam bowiem, że cel mój leży gdzieś
w nim. Ironia losu. To, czego tak bardzo pragnę, leży w tym
miejscu, którego od początku świadomej części mego życia
nienawidziłam i którego się bałem.
W trzeciej godzinie marszu ujrzałam go. Nie wiem skąd, ale
wiedziałam, że to on. Postanowiłam iść za nim. A raczej
poczułam, że muszę.
Prowadził mnie przez całe ogarnięte codziennym chaosem miasto,
nieświadomy, zdawałoby się, mej obecności, a tym bardziej roli,
jaką spełniał w mym życiu.
Zatrzymaliśmy się przed olbrzymimi szklanymi wrotami, a on
odwrócił się i rzekł:
WIEM
Weszliśmy do jego królestwa. Niezliczone dni pokazywał mi jego
skarby. Widziałam cuda, o jakich mi się nie śniło. Owoce,
rosnące z powietrza; przedmioty napędzane myślą; maleńkie
urządzenia pozwalające dziecku unieść wieżowiec i wiele innych
rzeczy, których przeznaczenia lub zasady działania mogłam się
jedynie domyślać. O ile domyślenie się tego było w ogóle
możliwe. Mistrz, gdyż tak go w myślach ochrzciłam, rzadko bowiem
o swych wynalazkach opowiadał. Najczęściej szedł kilka metrów
przede mną i milczał. Nigdy jednak mnie nie popędzał. Gdy
zatrzymywałam się urzeczona czymś lub myśląc o jakimś cudzie,
który dokonywał się na moich oczach, on zatrzymywał się i czekał.
Nigdy też (z wyjątkiem dnia, kiedy pierwszy raz go ujrzałem, a
byłam wtedy zbyt podekscytowana, by coś zapamiętać) nie odwrócił
się twarzą do mnie.
Pewnego dnia zwrócił się do mnie mówiąc:
"Obejrzałaś już wszystko, co znajduje się w moim królestwie,
pracowni, warsztacie, czy jak tam określasz ten przybytek. Czas,
abyś wypełniła swój los."
Dopiero teraz zauważyłam, że jesteśmy w tym samym miejscu, z
którego wiele dni temu rozpoczęliśmy swoją wędrówkę.
Mistrz, po krótkiej pauzie mówił dalej:
"Weźmiesz tyle rzeczy, ile uznasz za słuszne i wyniesiesz do
świata. Na końcu drogi wyjaśnię ci ich działanie"
I znów ruszyliśmy przez świat tajemnic Mistrza.
Zabierałam wszystkie rzeczy, które wydały mi się przydatne, lub te, których
działanie mnie ciekawiło.
Już w połowie drogi mój bagaż był tak ciężki, że nie mogłam go
unieść.
A zdawało mi się, że przede mną dopiero najciekawsze.
Mistrz obrócił się (wtedy ujrzałam, że ma twarz młodzieńca) i
powiedział:
" Wrócimy teraz i zaczniemy od początku. Jeśli jednak i tym
razem ci się nie uda, zostaniesz tu jako jeden z wynalazków, aż
cię ktoś zabierze".
Poczułam, jak bardzo chcę stąd wyjść.
Zaczęliśmy więc od początku.
Zabierałam tylko te rzeczy, które uznałam za niezbędne. Gdy
doszliśmy do kresu naszej drogi, Mistrz położył wszystkie
zabrane przeze mnie przedmioty na wadze. Zasmuconym wzrokiem
spojrzał na szalkę i rzekł tymi słowy:
"To jest mniej niż sama ważysz. Zbyt mało z siebie chcesz dać
światu, za bardzo boisz się porażki."
I znów spojrzał na mnie. Wtedy zobaczyłem, że w młodzieńczej
twarzy osadzone są oczy starca.
Mistrz mówił dalej:
"Zostaniesz tutaj, jednak zanim odebrana ci zostanie dusza, możesz
zadać mi jedno pytanie."
-"Jak ci na imię?” - Spytałam, czując, że to jedna rzecz, na
której mi zależy.
- PRZEZNACZENIE  odparł Mistrz.
I wszystko się skończyło

n@ncy : :
paź 31 2004 krzyk milczącej...chwili
Komentarze: 1

Jesteśmy chwilami pożeranymi przez czas.

Z dnia na dzień żyjemy................gwałtownie.

Umieramy zupełnie sami..............nagle, niespodziewanie, szybko.

Tak naprawdę jesteśmy wolni tylko wtedy gdy odcinamy się od rzeczywistości. Możemy decydować o swoim życiu lub śmierci. To nasz wybór.

.............to był Jego wybór...........

Chore przekonanie, że po którymś ciosie nie wstanę. Kolejna słaba osobowość złamana przez wiatr, który pochłania coraz więcej ofiar.

Te cztery lata minęły jak jeden bezchmurny dzień,  cisza po burzy, która rozjebała życie nie jednego człowieka. A jutro kolejna rocznica, już czwarta...chyba najwięcej znacząca. Bo już się otrząsnęłam z tego wszystkiego i poskładałam życie z krótkich momentów w jedną całość i już wiem czego chcę. Kiedyś było inaczej, potem wszystko runęło. Wiatr bezlitośnie porozrywał wspomnienia i wyzwolił nas z bagna. Każdy poszedł w swoją stronę, pozostał żal po tych kilku chwilach, godzinach, dniach, latach...wspólnie spędzonych.

 

A dzisiaj, jutro... już  NIE MA MNIE DLA NIKOGO,  bo będzie ten jeden, najbardziej dołujący ze wszystkich dni w roku.

 

„Ja już nie mogę, tak bardzo się boję i biegnę i gonię życie swoje.”

*Piotr*  R.I.P.

n@ncy : :
paź 31 2004 żyjemy szybko, umieramy nagle, niespodziewanie......
Komentarze: 3

Idę sama. Środkiem głównej alei największego cmentarza w mieście. Pogoda rzeczywiście jest piękna. Jak nigdy w Ten dzień. Chociaż staram się patrzeć intensywnie przed siebie, czuję skupione na mnie spojrzenia. Wyróżniam się, zdaję sobie z tego sprawę. Nie cieszy mnie to, nie smuci, po prostu, to co zwykle. Prowokuję.  Jednak teraz czuję się jakby ponad wszystkim. I tak jakoś dziwnie spokojnie. Porzuciłam wysrane trendy tej jesieni i dzisiaj ubrałam się w długi czarny szal,  powiewający za mną. Jasne spodnie, rozpuszczone włosy. Bez makijażu a mimo to czuję się kobieco. Na ramieniu ogromny bukiet hipnotyzująco czerwonych róż. Taka osobista awangarda. Wiem, że jeszcze tylko kilka metrów, dojdę do końca tej alei, skręcę w prawo i pod kasztanem czeka ON. Piotrek... matko to już cztery lata. Wiesz, może niedługo się spotkamy. Może... Róże dla Ciebie. Proszę. Widzisz nie zapomniałam. Nigdy nie zapomnę, nie starczy mi na to życia. Pierwszy raz jestem sama na cmentarzu. Bez rodziny ani żadnego dyndającego na moim ramieniu przydupasa. Mam cały dzień dla Ciebie. Kiedyś miałam całe życie... Mieliśmy. Mogliśmy mieć.

n@ncy : :
paź 30 2004 tam w lustrze to niestety JA...
Komentarze: 1

Mam:

przyjaciela

morskie oczy

duże usta

długie, naturalne blond włosy

178 wzrostu

56 kilogramów

gładką skórę

 

Chcę:

żeby Piotrek żył

żeby nikt na mnie nie patrzył

nikt nie kazał mi się uśmiechać

nie kazał pozować przed obiektywem

i chcę...

zasnąć na zawsze

n@ncy : :
paź 28 2004 brak uczuć
Komentarze: 1

Czasami dochodzę do wniosku, że jestem naiwna myśląc, że się jeszcze kiedyś tu odnajdę. To powinno być proste. A nie jest. Nic nie jest. Mam dosyć własnych myśli. Filozofii, ideologii. Nie chcę być kolejną osobą, która umiera za swoje ideały. Bunt tu, na tym świecie nie ma sensu. To nawet nie marzenie. To czysta utopia podsycana myślami o kolorowym życiu, którego nie ma. Nie można tak być. Nie można cały czas bić się ze swoim przeznaczeniem. Mam wrażenie, że widzę metę na starcie. A to dopiero początek. Tak bardzo nie chcę przegrać swojego czasu. To wydaje się takie proste. Nauczyć się chcieć czegoś i dostawać to. Takie proste jednak nie jest.  I czasami naprawdę wydają mi się niedorzeczne niektóre moje myśli. Nie dzielę się nimi z nikim. Bo wszyscy i tak są przekonani, że ja już wygrałam, że mam wszystko więc co mogę więcej chcieć. A to męczące. Nic nie jest tak męczące jak bycie niezrozumianym. To rodzaj samotności. Samotności w tłumie.

n@ncy : :